[align=center][h1]Swiety Interes(2010 premiera) .[/h1]
[attachment=375]
Leszek (Piotr Adamczyk) i Janek (Adam Woronowicz) to bracia, którzy dawno opuścili rodzinne strony, podążając własnymi ścieżkami. Po śmierci ojca wracają do małej wsi, w której się wychowali, dowiadując się na miejscu, iż szanowny rodziciel cały majątek przekazał fundacji papieskiej, a im zostawił jedynie pełną gratów stodołę. A w niej samochód, którym kiedyś jeździł Karol Wojtyła, a który mieszkańcy wsi chcą uczynić atrakcją turystyczną sprawiającą, że ich miejscowość stanie się rozpoznawalną marką i miejscem pielgrzymek. Taki mały szczegół. "Święty interes" Macieja Wojtyszki to kolejny bardzo oczekiwany film na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Opowieść o ich perypetiach ze sprzedażą samochodu, który mieszkańcy wsi chcą zatrzymać u siebie za wszelką cenę, to w założeniu komedia. I faktycznie w kadrach filmu Macieja Wojtyszki można odnaleźć znamiona ciętego dowcipu i całkiem trafnych ripost obyczajowych, pojawia się gro humorystycznych postaci mieszkańców wsi (gospodarz o ambicjach politycznych, chłopak czekający z seksem do ślubu, jego dziewczyna, która wyczytała gdzieś, że mięta wzmaga apetyt seksualny, więc przed jedną ze schadzek posmarowała sobie piersi pastą do zębów), a braterskie duo w wykonaniu Adamczyka i Woronowicza to klasa sama w sobie. Jednak pomimo tego, iż zgromadzeni na sali widzowie wyraźnie dobrze się bawili, przyjmując oferowaną im rozrywkę ze śmiechem i uznaniem, ja nie tylko nie potrafię nazwać "Świętego interesu" czystą komedią, ale mam z nim również inny problem.
Chodzi mianowicie o kwestie religii, które w filmie Wojtyszki pełnią funkcję najważniejszego narzędzia dramaturgicznego oraz przestrzeni, wokół której krąży wiele dowcipów. Wojtyszko chciał nakręcić lekki film, w którym obszar ten zostanie lekko obśmiany, równocześnie tworząc swojski obraz polskiej wsi, w ramach której można pozwolić sobie na przymrużenie oka w pewnych kwestiach. Bardzo fajnie i w teorii się sprawdza, ale w praktyce z tego powodu brak w "Świętym interesie" zdecydowania, bowiem to, co w jednej chwili zostaje dosyć mocno wyszydzone (choćby religijny populizm jako zbicie kapitału politycznego), za chwilę traci moc, gdyż Wojtyszko ujmuje temat w klamrę umowności, kreując polską wieś znaną z wielu innych rodzimych komedii. Mój dylemat w ocenie "Świętego interesu" tkwi w tym, że nie potrafię określić zamierzeń reżysera. Czy chciał podjąć krytykę, lecz bał się pójść na całość? Czy może chciał stanąć gdzieś pośrodku, w pozycji neutralnej, oddając głos oglądającym widzom? A może miało to wyglądać zupełnie inaczej, ale z jakiegoś powodu nie wyszło? Ciężko w kadrach "Świętego interesu" znaleźć odpowiedzi na te pytania. Lekkie podejście do tematyki religijnej jest najbardziej chwalebne, ale by osiągnąć pełną moc, czy to dowcipu, czy satyry, czy dramatu, musi być jednolite i dobrze przemyślane.
Wracając jeszcze do aspektu komediowego - tak naprawdę w wielu miejscach za mało w tej komedii samej komedii. Kiedy na ekranie króluje śmiech, jest dobrze, Wojtyszko ma zresztą duże doświadczenie w tej materii ("Miodowe lata"). Jednak zbyt często miast humoru pojawia się niepotrzebny dramat (a za takowy uważam możliwość śmierci w płomieniach, nie ujętego w żaden nawias komediowy gangstera czy wspomniany wcześniej religijny populizm), skutkując przedziwnym dysonansem emocjonalnym. Momentami huśtawka konwencji jest tak duża, że można się zastanawiać, czy Wojtyszko nie chciał czasem nakręcić tragikomedii. Tyle że na ekranie nie ma ku temu żadnych przesłanek. "Święty interes" z pewnością ma potencjał, by stać się hitem frekwencyjnym w rodzimych kinach. Film Wojtyszki posiada mocno nakreślone i dobrze zagrane postaci, znany i lubiany przez polskich widzów swojski dowcip oraz nieco serialową estetykę (zarówno pod względem linii narracyjnej, jak i skeczowego humoru). Ot, przepis na sukces. Warto się jednak na chwilę przy nim wizji Wojtyszki zatrzymać i pomyśleć, co tak naprawdę twórcy chcieli w "Świętym interesie" osiągnąć. Filmy kręci się przecież w jakimś celu. Ja, niestety, nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, jak było w tym przypadku.
[attachment=375]
Leszek (Piotr Adamczyk) i Janek (Adam Woronowicz) to bracia, którzy dawno opuścili rodzinne strony, podążając własnymi ścieżkami. Po śmierci ojca wracają do małej wsi, w której się wychowali, dowiadując się na miejscu, iż szanowny rodziciel cały majątek przekazał fundacji papieskiej, a im zostawił jedynie pełną gratów stodołę. A w niej samochód, którym kiedyś jeździł Karol Wojtyła, a który mieszkańcy wsi chcą uczynić atrakcją turystyczną sprawiającą, że ich miejscowość stanie się rozpoznawalną marką i miejscem pielgrzymek. Taki mały szczegół. "Święty interes" Macieja Wojtyszki to kolejny bardzo oczekiwany film na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Opowieść o ich perypetiach ze sprzedażą samochodu, który mieszkańcy wsi chcą zatrzymać u siebie za wszelką cenę, to w założeniu komedia. I faktycznie w kadrach filmu Macieja Wojtyszki można odnaleźć znamiona ciętego dowcipu i całkiem trafnych ripost obyczajowych, pojawia się gro humorystycznych postaci mieszkańców wsi (gospodarz o ambicjach politycznych, chłopak czekający z seksem do ślubu, jego dziewczyna, która wyczytała gdzieś, że mięta wzmaga apetyt seksualny, więc przed jedną ze schadzek posmarowała sobie piersi pastą do zębów), a braterskie duo w wykonaniu Adamczyka i Woronowicza to klasa sama w sobie. Jednak pomimo tego, iż zgromadzeni na sali widzowie wyraźnie dobrze się bawili, przyjmując oferowaną im rozrywkę ze śmiechem i uznaniem, ja nie tylko nie potrafię nazwać "Świętego interesu" czystą komedią, ale mam z nim również inny problem.
Chodzi mianowicie o kwestie religii, które w filmie Wojtyszki pełnią funkcję najważniejszego narzędzia dramaturgicznego oraz przestrzeni, wokół której krąży wiele dowcipów. Wojtyszko chciał nakręcić lekki film, w którym obszar ten zostanie lekko obśmiany, równocześnie tworząc swojski obraz polskiej wsi, w ramach której można pozwolić sobie na przymrużenie oka w pewnych kwestiach. Bardzo fajnie i w teorii się sprawdza, ale w praktyce z tego powodu brak w "Świętym interesie" zdecydowania, bowiem to, co w jednej chwili zostaje dosyć mocno wyszydzone (choćby religijny populizm jako zbicie kapitału politycznego), za chwilę traci moc, gdyż Wojtyszko ujmuje temat w klamrę umowności, kreując polską wieś znaną z wielu innych rodzimych komedii. Mój dylemat w ocenie "Świętego interesu" tkwi w tym, że nie potrafię określić zamierzeń reżysera. Czy chciał podjąć krytykę, lecz bał się pójść na całość? Czy może chciał stanąć gdzieś pośrodku, w pozycji neutralnej, oddając głos oglądającym widzom? A może miało to wyglądać zupełnie inaczej, ale z jakiegoś powodu nie wyszło? Ciężko w kadrach "Świętego interesu" znaleźć odpowiedzi na te pytania. Lekkie podejście do tematyki religijnej jest najbardziej chwalebne, ale by osiągnąć pełną moc, czy to dowcipu, czy satyry, czy dramatu, musi być jednolite i dobrze przemyślane.
Wracając jeszcze do aspektu komediowego - tak naprawdę w wielu miejscach za mało w tej komedii samej komedii. Kiedy na ekranie króluje śmiech, jest dobrze, Wojtyszko ma zresztą duże doświadczenie w tej materii ("Miodowe lata"). Jednak zbyt często miast humoru pojawia się niepotrzebny dramat (a za takowy uważam możliwość śmierci w płomieniach, nie ujętego w żaden nawias komediowy gangstera czy wspomniany wcześniej religijny populizm), skutkując przedziwnym dysonansem emocjonalnym. Momentami huśtawka konwencji jest tak duża, że można się zastanawiać, czy Wojtyszko nie chciał czasem nakręcić tragikomedii. Tyle że na ekranie nie ma ku temu żadnych przesłanek. "Święty interes" z pewnością ma potencjał, by stać się hitem frekwencyjnym w rodzimych kinach. Film Wojtyszki posiada mocno nakreślone i dobrze zagrane postaci, znany i lubiany przez polskich widzów swojski dowcip oraz nieco serialową estetykę (zarówno pod względem linii narracyjnej, jak i skeczowego humoru). Ot, przepis na sukces. Warto się jednak na chwilę przy nim wizji Wojtyszki zatrzymać i pomyśleć, co tak naprawdę twórcy chcieli w "Świętym interesie" osiągnąć. Filmy kręci się przecież w jakimś celu. Ja, niestety, nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, jak było w tym przypadku.
Kod: Zaznacz cały
[/align]rapidshare: premiery jeszcze nie było