12. Muminki
Nie ma chyba osoby z pokolenia urodzonego w latach osiemdziesiątych, która nie bałaby się Buki i nie marzyła by być Włóczykijem. Wszystko przez wyobraźnię japońskich rysowników robiących film na podstawie kultowej serii powieści dla dzieci fińskiej pisarki Tove Jansson. Dzięki Japończykom (a także Finom i Holendrom, gdyż była to produkcja międzynarodowa) te rozkoszne hipopotamopodobne stworzenia zagościły w domu każdego dzieciaka oglądającego wieczorynki w latach '90.
11. Pszczółka Maja
Zapewne wielu będzie zszokowanych, ale pszczółka Maja i drogi Gucio, pomimo polsko brzmiących imion, nie są Polakami. Co więcej, ich ojciec, pisarz Waldemar Bonsels, był Niemcem! Bajki też nie zrealizowali Polacy. Zbigniew Wodecki i jego piosenka się nie liczą. Serial animowany na podstawie dzieła Bonselsa zrealizowali Japończycy. I Austriacy. I Niemcy. I Portugalczycy. I Hiszpanie. I Kanadyjczycy. No dobra, może to nie jest typowy przykład japońskiego filmu animowanego, ale mieli oni decydujący głos - widać to chociażby po bardzo japońskim stylu rysownia.
10. Yattaman
Piosenka wejściowa do "Yattamana" do dziś tkwi w umyśle wielu z was. Serio, posłuchajcie jej przez chwilę, a nie przestaniecie jej nucić do końca dnia! A o czym był sam serial? Pamiętacie dziwną parę ubierającą się na biało i jeżdżącą na wielkim robo-psie, który był tak naprawdę maszyną bojową? Pamiętacie dziwny wynalazek (coś jakby jo-jo) wykorzystywany przez chłopaka jako broń? No więc podobno ta dwójka szukała części jakiegoś kamienia, który dawał niesamowitą moc. Ale kto by się tym przejmował nucąc "Yattaman, Yattaman…"
9. Generał Daimos
Mieliśmy też swoje Transformersy, a jak! Chociaż nasz był tylko jeden. Za to, kiedy się zmieniał z wielkiej ciężarówki w wielkiego robota, wszystkim zapierało dech w piersiach. "Generała Daimosa" uwielbialiśmy przede wszystkim dzięki niesamowitym pojedynkom wielkich robotów, kończącym się zazwyczaj ekplozjami nuklearnymi. Ale nie tylko. Polskie dzieciaki przyzwyczajone do zwykłych bajek bywały bardzo zaskoczone przesłaniem tego anime. Daimos nie pragnął wojny, mimo iż był machiną bojową jego pilot walczył o pokój pomiędzy ludzkością a obcą rasą Baamisjan.
8. W Królestwie Kalendarza
Seria bardzo podobna do wspominanego już "Yattamana". Jej cechą charakterystyczną były genialne postacie czarnych charakterów. Wrzesień, Październik i panna Poniedziałek w każdym odcinku zapewniali przynajmniej kilka wybuchów śmiechu. Nie kojarzycie? A pamiętacie serial, w którym po przegranej bitwie trójka "tych złych" próbowała udowodnić, że od dziś będą prowadzić normalne, proste życie i nigdy już nie zrobią nic złego? Tylko po to, by za chwilę rzucić się na odchodzącego wojownika? To właśnie "W Królestwie Kalendarza".
7. Tygrysia Maska
"Tygrysia Maska" odkrywała przed nami tajemniczy świat zapasów. Jej główny bohaterem był Naoto, pochodzący z sierocińca chłopiec, bardzo pragnący być dobrym człowiekiem. Niestety szkoląca go organizacja Jaskinia Tygrysów, miała inne plany i preferowała nieczyste chwyty. Zbuntowany Naoto wypowiada więc posłuszeństwo i od tego dnia musi mierzyć się na ringu z kolejnymi wysłannikami Jaskini Tygrysów pragnącymi upokorzyć go w walce.
6. Gigi
Jeden z najbardziej niesamowitych seriali anime, jakie kiedykolwiek powstały. Gigi to nieduży dzieciak, który by zaimponować swojej ukochanej Annie, wstępuje do drużyny koszykarskiej i staje się wybitnym sportowcem (do tego występującym w wielu dyscyplinach). Jednak Gigi ma także inną obsesję - czyli seks. To najprawdopodobniej najodważniejszy serial opowiadający o dorastaniu seksualnym chłopców jaki kiedykolwiek leciał w polskiej telewizji. Gigi ma fioła na punkcie damskiej bielizny, a w jego ciało wstępuje nadludzka siła, gdy jego ukochana pokazuje mu swoje majtki. Do tego, o względy Anny musi rywalizować z psem, który łazi w bokserkach.
5. Ulysses 31
Kosmiczna odyseja w realiach greckiej mitologii? Dla Japończyków to nie problem. Co więcej, z tych wydawałoby się niepasujących do siebie składników wysmażyli bardzo smaczne danie. "Ulysses" zachwycał przede wszystkim rozmachem, pomysłowością twórców i niesamowitym klimatem. Czego nie ma w tym serialu? Tragizm, gniew bogów, kosmiczne wędrówki, wielkie kosmiczne bitwy i poszukiwanie Hadesa. Ech… aż się łezka w oku kręci.
4. Tajemnicze Złote Miasta
Kto jest autorem serialu o Hiszpanach poszukujących w Ameryce Południowej mitycznych złotych miast? Oczywiście, że Japończycy. Pomagali im przy tym Francuzi.
"Tajemnicze Złote Miasta" to przede wszystkim serial niezwykle urzekający. Przecież każdy dzieciak marzył kiedyś by być wielkim, podróżującym po świecie odkrywcą. Twórcom tego serialu udało się też stworzyć bardzo pociągające postacie.
3. Sailor Moon
Do dziś wielu z nas wspomina "Czarodziejki z Księżyca" z zażenowaniem. Co się stało z całym pokoleniem chłopców i dziewcząt, że zakochali się w infantylnym serialu o dziewczynkach w marynarskich mundurkach walczącym ze złem wyłażącym z dziury? Trudno powiedzieć. Być może chodziło o dramatyzm - Japończycy potrafią wycisnąć łzę nawet z kamienia. Potrafią też wcisnąć nieco patosu, miłości i dojrzewania nawet do głupiutkiej opowiastki o atakach magicznymi diademami. W każdym razie przygody Usagi (znanej w polskiej wersji jako Bunny) oglądali kiedyś wszyscy. A jeżeli zaprzeczają, to oznacza, że kłamią.
2. Kapitan Jastrząb (Tsubasa)
Przygody kapitana Tsubasy to serial kultowy. Umiłowały go miliony chłopców. Nikt tak wcześniej nie opowiadał o piłce nożnej. Nikt nie oddawał jej takiego hołdu. Nikt nie doceniał piłkarskich zagrywek i strategii. I nieważne, że "Kapitan Tsubasa" miał kilka wad (mecze trwające po kilkanaście odcinków, zupełna obojętność na prawa fizyki, krzywe boiska, nieco zbyt wiele patosu). Najważniejsze było to, że po każdym odcinku Tsubasy tysiące chłopców w Polsce marzyło tylko o tym, by wybiec na dwór i pokopać z kolegami piłkę.
1. Dragon Ball
Legenda polskiej telewizji. Ten nadawany przez RTL7 (obecnie TVN Siedem) serial zmieniał życia. Odmieniał ludzkie losy. Sprawiał, że stawialiśmy się innymi ludźmi. Kiedy Songo (celowo wykorzystujemy nieudolne polskie tłumaczenia imion, większość normalnych fanów nie kojarzy poprawnych japońskich oryginałów) mierzył się z Szatanem Serduszko, życie na ulicach zamierało. Każdy chłopiec musiał to obejrzeć. "Dragon Ball" był jak "Street Fighter" zmieszany z "Karate Kit" i polany sosem fantasy - tylko lepszy. Epickie pojedynki, niesamowite fabuły, walki trwające po kilkadziesiąt odcinków, ciosy niszczące całą planetę, bohaterowie skaczący na dziesiątki metrów. Nikt, kto nie oglądał nigdy "Dragon Balla" nie może wiedzieć, jak czuje się kilkunastoletni chłopiec próbujący puścić kulę energii.
[video=youtube]http://www.youtube.com/watch?v=-pf0CJpfYS8[/video]
[video=youtube]http://www.youtube.com/watch?v=QicxCaaeypM&feature=related[/video]
Nie ma chyba osoby z pokolenia urodzonego w latach osiemdziesiątych, która nie bałaby się Buki i nie marzyła by być Włóczykijem. Wszystko przez wyobraźnię japońskich rysowników robiących film na podstawie kultowej serii powieści dla dzieci fińskiej pisarki Tove Jansson. Dzięki Japończykom (a także Finom i Holendrom, gdyż była to produkcja międzynarodowa) te rozkoszne hipopotamopodobne stworzenia zagościły w domu każdego dzieciaka oglądającego wieczorynki w latach '90.
11. Pszczółka Maja
Zapewne wielu będzie zszokowanych, ale pszczółka Maja i drogi Gucio, pomimo polsko brzmiących imion, nie są Polakami. Co więcej, ich ojciec, pisarz Waldemar Bonsels, był Niemcem! Bajki też nie zrealizowali Polacy. Zbigniew Wodecki i jego piosenka się nie liczą. Serial animowany na podstawie dzieła Bonselsa zrealizowali Japończycy. I Austriacy. I Niemcy. I Portugalczycy. I Hiszpanie. I Kanadyjczycy. No dobra, może to nie jest typowy przykład japońskiego filmu animowanego, ale mieli oni decydujący głos - widać to chociażby po bardzo japońskim stylu rysownia.
10. Yattaman
Piosenka wejściowa do "Yattamana" do dziś tkwi w umyśle wielu z was. Serio, posłuchajcie jej przez chwilę, a nie przestaniecie jej nucić do końca dnia! A o czym był sam serial? Pamiętacie dziwną parę ubierającą się na biało i jeżdżącą na wielkim robo-psie, który był tak naprawdę maszyną bojową? Pamiętacie dziwny wynalazek (coś jakby jo-jo) wykorzystywany przez chłopaka jako broń? No więc podobno ta dwójka szukała części jakiegoś kamienia, który dawał niesamowitą moc. Ale kto by się tym przejmował nucąc "Yattaman, Yattaman…"
9. Generał Daimos
Mieliśmy też swoje Transformersy, a jak! Chociaż nasz był tylko jeden. Za to, kiedy się zmieniał z wielkiej ciężarówki w wielkiego robota, wszystkim zapierało dech w piersiach. "Generała Daimosa" uwielbialiśmy przede wszystkim dzięki niesamowitym pojedynkom wielkich robotów, kończącym się zazwyczaj ekplozjami nuklearnymi. Ale nie tylko. Polskie dzieciaki przyzwyczajone do zwykłych bajek bywały bardzo zaskoczone przesłaniem tego anime. Daimos nie pragnął wojny, mimo iż był machiną bojową jego pilot walczył o pokój pomiędzy ludzkością a obcą rasą Baamisjan.
8. W Królestwie Kalendarza
Seria bardzo podobna do wspominanego już "Yattamana". Jej cechą charakterystyczną były genialne postacie czarnych charakterów. Wrzesień, Październik i panna Poniedziałek w każdym odcinku zapewniali przynajmniej kilka wybuchów śmiechu. Nie kojarzycie? A pamiętacie serial, w którym po przegranej bitwie trójka "tych złych" próbowała udowodnić, że od dziś będą prowadzić normalne, proste życie i nigdy już nie zrobią nic złego? Tylko po to, by za chwilę rzucić się na odchodzącego wojownika? To właśnie "W Królestwie Kalendarza".
7. Tygrysia Maska
"Tygrysia Maska" odkrywała przed nami tajemniczy świat zapasów. Jej główny bohaterem był Naoto, pochodzący z sierocińca chłopiec, bardzo pragnący być dobrym człowiekiem. Niestety szkoląca go organizacja Jaskinia Tygrysów, miała inne plany i preferowała nieczyste chwyty. Zbuntowany Naoto wypowiada więc posłuszeństwo i od tego dnia musi mierzyć się na ringu z kolejnymi wysłannikami Jaskini Tygrysów pragnącymi upokorzyć go w walce.
6. Gigi
Jeden z najbardziej niesamowitych seriali anime, jakie kiedykolwiek powstały. Gigi to nieduży dzieciak, który by zaimponować swojej ukochanej Annie, wstępuje do drużyny koszykarskiej i staje się wybitnym sportowcem (do tego występującym w wielu dyscyplinach). Jednak Gigi ma także inną obsesję - czyli seks. To najprawdopodobniej najodważniejszy serial opowiadający o dorastaniu seksualnym chłopców jaki kiedykolwiek leciał w polskiej telewizji. Gigi ma fioła na punkcie damskiej bielizny, a w jego ciało wstępuje nadludzka siła, gdy jego ukochana pokazuje mu swoje majtki. Do tego, o względy Anny musi rywalizować z psem, który łazi w bokserkach.
5. Ulysses 31
Kosmiczna odyseja w realiach greckiej mitologii? Dla Japończyków to nie problem. Co więcej, z tych wydawałoby się niepasujących do siebie składników wysmażyli bardzo smaczne danie. "Ulysses" zachwycał przede wszystkim rozmachem, pomysłowością twórców i niesamowitym klimatem. Czego nie ma w tym serialu? Tragizm, gniew bogów, kosmiczne wędrówki, wielkie kosmiczne bitwy i poszukiwanie Hadesa. Ech… aż się łezka w oku kręci.
4. Tajemnicze Złote Miasta
Kto jest autorem serialu o Hiszpanach poszukujących w Ameryce Południowej mitycznych złotych miast? Oczywiście, że Japończycy. Pomagali im przy tym Francuzi.
"Tajemnicze Złote Miasta" to przede wszystkim serial niezwykle urzekający. Przecież każdy dzieciak marzył kiedyś by być wielkim, podróżującym po świecie odkrywcą. Twórcom tego serialu udało się też stworzyć bardzo pociągające postacie.
3. Sailor Moon
Do dziś wielu z nas wspomina "Czarodziejki z Księżyca" z zażenowaniem. Co się stało z całym pokoleniem chłopców i dziewcząt, że zakochali się w infantylnym serialu o dziewczynkach w marynarskich mundurkach walczącym ze złem wyłażącym z dziury? Trudno powiedzieć. Być może chodziło o dramatyzm - Japończycy potrafią wycisnąć łzę nawet z kamienia. Potrafią też wcisnąć nieco patosu, miłości i dojrzewania nawet do głupiutkiej opowiastki o atakach magicznymi diademami. W każdym razie przygody Usagi (znanej w polskiej wersji jako Bunny) oglądali kiedyś wszyscy. A jeżeli zaprzeczają, to oznacza, że kłamią.
2. Kapitan Jastrząb (Tsubasa)
Przygody kapitana Tsubasy to serial kultowy. Umiłowały go miliony chłopców. Nikt tak wcześniej nie opowiadał o piłce nożnej. Nikt nie oddawał jej takiego hołdu. Nikt nie doceniał piłkarskich zagrywek i strategii. I nieważne, że "Kapitan Tsubasa" miał kilka wad (mecze trwające po kilkanaście odcinków, zupełna obojętność na prawa fizyki, krzywe boiska, nieco zbyt wiele patosu). Najważniejsze było to, że po każdym odcinku Tsubasy tysiące chłopców w Polsce marzyło tylko o tym, by wybiec na dwór i pokopać z kolegami piłkę.
1. Dragon Ball

Legenda polskiej telewizji. Ten nadawany przez RTL7 (obecnie TVN Siedem) serial zmieniał życia. Odmieniał ludzkie losy. Sprawiał, że stawialiśmy się innymi ludźmi. Kiedy Songo (celowo wykorzystujemy nieudolne polskie tłumaczenia imion, większość normalnych fanów nie kojarzy poprawnych japońskich oryginałów) mierzył się z Szatanem Serduszko, życie na ulicach zamierało. Każdy chłopiec musiał to obejrzeć. "Dragon Ball" był jak "Street Fighter" zmieszany z "Karate Kit" i polany sosem fantasy - tylko lepszy. Epickie pojedynki, niesamowite fabuły, walki trwające po kilkadziesiąt odcinków, ciosy niszczące całą planetę, bohaterowie skaczący na dziesiątki metrów. Nikt, kto nie oglądał nigdy "Dragon Balla" nie może wiedzieć, jak czuje się kilkunastoletni chłopiec próbujący puścić kulę energii.
[video=youtube]http://www.youtube.com/watch?v=-pf0CJpfYS8[/video]
[video=youtube]http://www.youtube.com/watch?v=QicxCaaeypM&feature=related[/video]